piątek, 27 lutego 2015

Jubel

Cześć ;)
W końcu dobiegł końca pierwszy uczelniany tydzień (a myślałam, że ten dzień nigdy nie nastąpi). Ogólnie to była jedna wielka masakra. Wydaje mi się, że będę przez kilka następnych miesięcy gościem w moim domu, a większość mojego czasu będę spędzać na zajęciach (kto wymyśla te beznadziejne przerwy między wykładami?).
Podsumowując upływający tydzień: jeden z moich wykładowców jest psycholem (serio! ); podobno to ja jestem nieogarnięta życiowo i robię awantury z byle powodu, ale zdecydowanie mogłabym się uczyć, w tej materii, od pań z dziekanatu. Ja na prawdę nie wiem o co tym kobietom chodzi. Chciałam je zrozumieć, ale serio się nie da. 



Wiecie, ja nawet jak ubieram sukienkę, to nie mogę wyglądać elegancko i porządnie :P Nawet sukienka dla mnie musi być bardziej sportowa, niż wyjściowa. Ale nauczyłam się mieć w nosie zdanie innych ludzi, odnośnie tego jak się ubieram i co mi wypada, a co nie. Parę razy słyszałam "Jeszcze zrobimy z Ciebie kobietę. Musisz zacząć chodzić w ładnych, zwiewnych sukienkach i w butach na obcasie". Działało to na mnie, jak przysłowiowa, płachta na byka, albo mój rozmówca usłyszał parę niezbyt miłych słów (ahh, ta moją niewyparzona gęba), albo uciekałam od takiej osoby z krzykiem. I tak będę chodziła w tym, na co akurat mam ochotę.



Zdjęcia, zrobiłam w ostatni weekend, kiedy pogoda jeszcze była wiosenna. Teraz to takie połączenie jesieni z nie-wiadomo-czym. I jak tu się zmobilizować do działania? Trochę słońca nikomu by nie zaszkodziło. Dlatego wiosno napier... ekhm, przybywaj. Byle szybko.




Oglądając ostatnio moje zdjęcia, możecie nabrać przekonania, że głowa przykleiła mi się do czapki (chyba bardziej logicznie byłoby powiedzenie tego odwrotnie - czapka do głowy...). Bardzo słusznie. Przez 21 lat mojego życia (no może trochę mniej, między 0, a 5 rokiem życia nie miałam za dużo do gadania) nie nosiłam czapki. Za żadne złoto świata nie ubrałabym tej części garderoby. No. A teraz się przykleiłam. Jak będzie +40 stopni i środek lata, pewnie też będę paradować w czapce. 



Sukienka: Zara | Buty: Venezia | Czapka: H&M

22 komentarze:

  1. Byty są boskie lecz tutaj założyłabym coś na płaskim!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawdę powiedziawczy, one sa na płaskim obcasie, nie wiem dlaczego tutaj wyszły jakby były wyższe ;)

      Usuń
  2. Panie z dziekanatu, to odrębny gatunek:) Z nimi po prostu trzeba inaczej rozmawiac :) Ja nie lubie eleganckich sukienek. Uwazam,ze wygladasz super! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Albo liczyć, że akurat mają dobry dzień :p dziękuje ;)

      Usuń
  3. Uwielbiam Twoją sukienkę :) Bardzo mi się podoba!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm przypomniałam sobie o Twoim wpisie właśnie wtedy, gdy dowiedziałam się, że mam zmianę w planie i mój wtorek wygląda fantastycznie: 8.00-9.30 przeeeeeeerwa 17.00-18.30 :D

      Usuń
    2. hahah :D daj spokój, ja mam podobny wtorek: 9.30 - 11.00 dłuuuuga przerwa i biegiem od 16.00 - 20.30 -.-

      Usuń
  4. hehe, panie z dziekanatu wszędzie są wredne;p
    Sukienka bardzo fajna, a jeszcze bardziej podobają mi się buty! Świetnie wyglądasz:)

    OdpowiedzUsuń
  5. świetna jest ta sukienka ;) http://creamshine.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. ahaha - już Cię lubię ;)
    podoba mi się Twój styl pisania - darzę sympatią wszystkie ludzkie istoty, które potrafią w tworzonym przez siebie słowie pisanym przemycić jakąś tam dozę poczucia humoru ;)

    O spaczonych wykładowcach, to można by książki napisać - ja przez osiem lat studiowania kilku odchyleńców spotkałam, ale chyba nic nie przebije mojego wykładowcy poetyki z pierwszego roku pierwszych studiów. Facet był młodym gnojem, miał jakieś 27 lat, robił dopiero doktorat, na zajęcia przychodził po to, żeby kreować siebie samego - a to jakieś historie niestworzone opowiadał na temat własnej przeszłości (że niby studia na Filmówce, że niby talenta takie rozliczne...), a to uważał, że obchodzi nas jego orientacja seksualna (w związku z którą musiał rzucać na lewo i prawo uwagami na temat wyglądu koleżanek) i jakieś tam opowiastki odnośnie swojego życia łóżkowego wywlekał, a to wreszcie potrafił robić nam kolokwia... z filmów Tarantino (które lubię i cenię, ale zdecydowanie w wieku 19 lat nie jest się gotowym na dyskusje odnośnie eseistyczności narracji tychże).

    W porę zdołałam przepisać się do innego wykładowcy.

    Ciągle studiuję na tym samym wydziale - koleś zniknął.
    I całe szczęście.

    Pożytku z niego nie było żadnego...

    Co do Pań z Dziekanatu - ja, odpukać, nigdy nie miałam z nimi żadnych problemów, ale zapewne jest to związane z faktem, że ze mnie jest podły, wstrętny kujon. Nigdy nie musiałam się o żadne warunki dopytywać, żadnych przedłużeń sesji domagać, a wszelkie kwestie administracyjne tak na polonistyce, jak i na moich drugich studiach załatwia się z kierownikiem kierunku, w sekretariacie, nie w dziekanacie ;P

    I bardzo dobrze, że nosisz się "swojo" - najważniejsze, to mieć swój styl i swoje zdanie ;)
    Żadna to sztuka ubrać się jak ogół - sztuką jest ubrać się tak, żeby czuć się w czymś dobrze ;)
    Też nie lubię sztywnej, nudnej elegancji - zwykle, jak mówię komuś, że popatrz, dziś się "odstroiłam", to ten ktoś musi mi się dobrze przypatrywać, bo moja elegancja nigdy nie wygląda, jakby elegancją była ;P
    No co ja poradzę, że nie mam garsonkowej mordy - z tym się trzeba urodzić, trzeba mieć urodę do eleganckości odpowiednią ;P

    Ciebie akurat widzę w wielu klasycznie "stylowych" ciuchach, ale skoro wolisz rzeczy bardziej casualowe, to noś je spokojnie ;)

    a czapki są super ;)

    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak cudownie czytać takie komentarze! Aż mi się serce cieszy ;)

      Co do poczucia humoru, to chyba tylko dzięki niemu jeszcze nie oszalałam na tym świecie.

      Uwielbiam wykładowców, których przychodzą na zajęcia i za wszelką cenę chcą się wybić na tle studentów. Z tego co piszesz to faktycznie "dobrze trafiłaś", z takim psycholem jeszcze nie miała do czynienia :P ale skoro pożegnał się już z Twoim wydziałem, to znaczy, że ktoś się na nim poznał - i dobrze. Mój psychol okazał się nie być psycholem - jest całkiem miły i nawet żartami sypie (co prawda żartami administracyjnymi, ale to zawsze jakieś żarty :P).

      Zazdro, w takim razie bardzo. Do mnie ostatnio SAME DZWONIŁY, że mam podpisać ślubowanie, które podpisuje się na pierwszym roku (na tym kierunku jestem na 3), bo one zapomniały mi go dać jak zaczynałam studiować... także, ekhm :D Właśnie o to mi chodziło w notce jak pisałam o ogarnięciu. Oczywiście, to było w ferie i oczywiście kazały mi przyjść natychmiast, bo mnie wykreślą z listy...

      hahaha :P ja lubię jak ktoś idzie po prąd, z ubieraniem się także. Jak byłam młodsza, za wszelką cenę, chciałam się ubierać, żeby wyglądać "fajnie", często w rzeczy, które niby mi się podobały, ale nie były w moim stylu. Teraz już mam to w nosie, ubieram to co chcę i wtedy kiedy chcę i życie jest łatwiejsze :D tylko moja Rodzicielka strasznie nad tym ubolewa - przez parę lat, za wszelką cenę chciała mnie wcisnąć, we wspomniane garsonki, ale się jej nie dałam :P

      Ja siebie nie widzie, albo może bardziej, nie czuje się w takich ciuchach. Może do takiej mody trzeba dorosnąć?

      Pozdrawiam także!

      Usuń
    2. e tam, dorosnąć - nie lubisz, to już pewnie nigdy nie polubisz ;)
      nie są Ci, widać, pisane ;)

      ej, dobry bajzel mają, skoro dopiero po trzech latach się w brakach rozeznały ;P

      Usuń
  7. Panienek z dziekanatu chyba nikt nie rozumie, choć u mnie na studiach była jedna, która naprawdę była kobietą cudem! Nie dośc,że potrafiła odpowiedzieć na każde pytanie, to jeszcze pomóc, a to rzadko się dzieje. A nawet i telefony odbierała. Ale to niestety rzadkość:p A mi przypadły do gustu Twoje buty:)

    OdpowiedzUsuń