poniedziałek, 2 lutego 2015

Sun-day

Jak zawsze wpadam na chwile na bloga wrzucam zdjęcia i pędzę dalej. Nie lubię tak funkcjonować, ale z sesją została mi już ostatnia prosta, ostatni egzamin i będzie można trochę odsapnąć (tzn. JA zakładam, że to będzie mój ostatni egzamin, zobaczymy czy moje pozytywne nastawienie będzie podzielał mój wykładowca).
Ciągłe niewyspanie potęguje tylko we mnie moje sieroctwo życiowe i zwiększa liczbę siniaków i zadrapań na moim ciele - także jak widzicie sesja może być niebezpieczna dla zdrowia.
Ludzie zakładają, że zaczną spełniać swoje postanowienia "od jutra", u mnie funkcjonuje czas "po sesji". Wiec: po sesji zacznę robić więcej ładnych zdjęć na bloga, wrócę do treningów i chodzenia na siłownie, a w nowym semestrze będę się uczyć na bieżąco (ha, akurat...)



Niedziela zawsze kojarzyła mi się z najbardziej leniwym dniem tygodnia. I tak też było u mnie wczoraj. Udało mi się na parę godzin uciec z miasta i trochę odpocząć. (okej, przyznaję się bez bicia leżałam przez całą niedziele w łóżku i nie miałam najmniejszego zamiaru z niego wychodzić). Słońce świeciło, wiec wybrałam się na spacer, uzupełnić niedobór witaminy D, porobiłam parę zdjęć i ogólnie było miło, szkoda, że się skończyło...





 Musze stwierdzić, że pisanie notek mi ostatnio idzie jak go grudzie. Chciałabym tutaj napisać coś błyskotliwego, ale moje dziwne poczucie humoru chyba zapadło w sen zimowy. Mam nadzieje, że szybko wróci, bo jednak wciąż wole dodawać tekst pisany, niż zdjęcia.
Ale! Nastąpiła ostatnio we mnie ogromna zmiana, nie uciekam już przed aparatem (albo raczej przed telefonem, który pełni role aparatu, bo jestem zbyt leniwa, żeby nosić ze sobą lustrzankę, bo jest za ciężka). Chociaż nie wiem czy to jest akurat powód do radości :P





Na zdjęciach może zobaczyć ostatnie chwile moich długich (no takich średnio-długich) włosów, bo właśnie wróciłam od fryzjera i się trochę ich pozbyłam - w końcu! :D



7 komentarzy: