czwartek, 29 stycznia 2015

Pictures of me

Czasem bardzo żałuje, że doba nie ma 48h, wtedy na spokojnie wyrobiłabym się z wszystkim co planuje na dany dzień i jeszcze przy okazji zdążyłabym się wyspać.
Dzisiaj nie wzbije się na wyżyny moich umiejętności pisarskich (jakich umiejętności?) i obawiam się, że moja notka będzie trochę bez sensu. Jeszcze nie ma 21, a ja się muszę bardzo pilnować, żeby przypadkiem nie usnąć na klawiaturze...
Wrzucam, zatem zaledwie kilka swoich zdjęć, zrobionych bardzo bardzo na szybko. Obiecuje poprawę, jak tylko pokonam tego potwora, który zwie się potocznie sesja.


 
Wiem, wiem, że skarpetki z reniferami są średnio aktualne, święta już dawno minęły, trzeba wypatrywać wiosny, ale zobaczcie na te urocze noski! 

poniedziałek, 26 stycznia 2015

Monday

Cześć Wam!
Dzisiaj postanowiłam zrobić sobie dzień przerwy i po prostu odpocząć (tzn pół dnia przerwy jeśli mamy być już tacy dokładni). Od jakiegoś miesiąca nie mam zupełnie czasu na nic. Niestety tak bywa, jak się wymyśli, że chce się studiować dwa kierunki... Ogólnie funkcjonuje na trybach: spanie – nauka – zajęcia – nauka – spanie i tak codziennie. 
Ale! Jak już mówiłam, dzisiaj postanowiłam zwolnić trochę tempo, wyjść z domu, pokręcić się po galerii, wypić dużą bardzo słodką kawę i nie przejmować się niczym chociaż przez parę godzin (a przy okazji załapałam się na końcówkę wyprzedaży - same pozytywy :D ). Nawet udało mi się zrobić parę zdjęć!



sobota, 24 stycznia 2015

Mix of photo #1

Dzisiaj postanowiłam raz na jakiś czas dodawać zdjęcia, które zrobiłam w trakcie tygodnia i nie nadają się na zrobienie z nich całej osobnej notki. 
Ostatni tydzień to u mnie standardowo: nauka, nauka i spanie (i jedzenie ciastek w nocy). Nie za bardzo mam czas na cokolwiek innego, a nawet jeśli to jakoś totalnie nie mam weny na to, żeby robić sobie zdjęcia. Wiem, że to przejdzie, jak tylko zawita do nas słońce i bardziej wiosenna pogoda. Będzie wtedy można schować balerony do szafy (czytaj: puchate kurtki, w których wygląda się na jakieś 15 kg więcej i ciężko się w nich ruszać) i przywdziać coś bardziej wyjściowego (marzy mi się już ramoneska!). 
Ale póki co to dzisiaj przywitał mnie śnieg... Jak dobrze, że nie musze dzisiaj nigdzie wychodzić i mogę w spokoju przyglądać się temu zza szyby. 



czwartek, 22 stycznia 2015

Blue Thursday

Podobno w poniedziałek był najbardziej depresyjny dzień w roku. Nie prawda. Jeśli chodzi o mnie to właśnie dzisiaj jest jeden z tych dni kiedy szczytem samozaparcia jest wyjście z łóżka i zrobienie sobie kawy. Bo podobno kawa pomaga... Na wszystko. Ale widocznie we wszystko nie zalicza się depresyjny czwartek. 




sobota, 17 stycznia 2015

(Nie)Leniwy weekend

Hej, hej!
Nadaje do Was spod sterty książek, notatek i innych dziwnych rzeczy, które znajdują się, nie wiedzieć czemu, na moim biurku. 
Chwilowo totalnie nie mam jak robić zdjęć, a dodatkowo mój fotograf też się gdzieś zapadł pod ziemie, wiec ratuje mnie, albo dodawanie inspiracji z internetu, albo odgrzebywanie swoich staroci. 
Zdecydowałam się na to drugie, w końcu mój blog jeszcze w zeszłym roku nie istniał, wiec bezkarnie mogę powrzucać parę starych zdjęć, które uchowały się gdzieś w zakamarkach mojego laptopa (który zdecydowanie nie chce ze mną współpracować...).



Zakynthos


środa, 14 stycznia 2015

Rainy day

Robienie zdjęć jest dla mnie traumą. Uściślając jak ktoś mi robi zdjęcia to jest to dla mnie traumą. Jak gdzieś w pobliżu mnie, przypadkiem pojawiał się aparat, kończyło się to zawsze jednym - ucieczką.
A teraz? Proszę! Sama na własne życzenie robię są więcej zdjęć niż wcześniej robiłam w przeciągu roku.
Robienie zdjęć jest dla mnie traumą. Nigdy nie wiem co mam ze sobą zrobić. Ręce i nogi mi tylko przeszkadzają, włosy układają się nie tak, jak powinny, zaczynam robić dziwne miny i po jakiś 30 sekundach ze zrezygnowaniem stwierdzam, że fotomodelki to ze mnie nie będzie. Nie daj Boże, jak w promieniu 50km będzie ktoś przypadkiem przychodził. Wtedy to już jest dramat w trzech aktach! Mam ochotę uciec z krzykiem albo zapaść się pod ziemie i najlepiej już nigdy stamtąd nie wychodzić. A potem już jest tylko gorzej, bo trzeba te zdjęcia przeglądnąć. Wtedy to już w ogóle tracę wiarę w siebie, w ludzkość, w pokój na świecie i w to, że kiedyś uda mi się dodać zdjęcia, na których nie wyglądam jak ziemniak. 
W tym miejscu chcę powiedzieć, że podziwiam mojego fotografa, że jeszcze go szlag nie trafił (albo może już dawno trafił, tylko dzielnie nie pokazuje tego po sobie :*)



poniedziałek, 12 stycznia 2015

Zestawy #1

Dzisiaj zaprezentuje Wam post sesyjno - zestawowy. 
Dlaczego taki? Ano po pierwsze dlatego, że sesja zbliża się wielkimi krokami, a dla mnie to właściwie już nawet nadeszła (za każdym razem jak przychodzi sesja to zbiera mi się na refleksje - dlaczego ja to sobie robię? Ale o moich przemyśleniach egzystencjalno-sesyjnych w innym poście). Zestawowy, ponieważ kiedyś, z wielką frajdą kleiłam takie oto zestawy. Teraz już za bardzo nie mam na to czasu i chęci może też trochę brak, ale na moim komputerze wciąż jest folder z dość sporym zapasem owych outfitów. Będę do nich sięgać w krytycznych chwilach (czyli takich jak ta), gdzie nie ma czasu na zdjęcia, pogoda nie domaga, sesja się panoszy, jest poniedziałek, zupa była za słona i w ogóle wszystko jest źle i nie tak... 
Czy wam też dzisiaj wiatr chciał urwać głowę?














Starałam się wybrać zestawy, które chociaż w małym stopniu nadają się na obecną porę roku. Niestety w moich zbiorach stanowią one zdecydowaną mniejszość, a to tylko potwierdza, że zima nie jest dla mnie.

piątek, 9 stycznia 2015

you're never fully dressed without a smile

Bez czego nie wyobrażacie sobie swojej garderoby?
Bo ja bez... T-shirtów. Nie mam pojęcia czym spowodowana jest ta miłość, ale uwielbiam je pod każdym względem i w każdym wydaniu (i przyjmę ich nieograniczoną ilość zawsze i wszędzie). 
To dziwne, ale mój styl z wiekiem zamiast stawać się coraz bardziej elegancki i stonowany, staje się coraz bardziej luźny i kolorowy (tutaj słyszę liczne śmiech, osób, które przez 350 dni w roku widzą mnie w czarnych ciuchach - ale tak, wbrew pozorom - ubieram się bardziej kolorowo :p). Co można zobaczyć na poniższych zdjęciach. A tak właściwie to nienawidzę czerwonego... Co także można zobaczyć na poniższych zdjęciach.



wtorek, 6 stycznia 2015

Zimo, ahh to Ty...


Zachęcona zwiększeniem ruchu sieciowego na moim blogu (jakiego ruchu? 9/10 wejść to moje wejścia - próbuje okłamać sama siebie :P ) zabrałam się za smarowanie kolejnej notki, ale... Nie za bardzo mi to wychodziło.
A myślałam, ze pisanie na blogu jest łatwe, miłe i przyjemne. Póki co okazuje się, ze to raczej dramat, pot i łzy. No cóż, liczę, ze z czasem rozwinę skrzydła i pisanie będzie mi przychodziło z większa łatwością.

Spadł śnieg. Dużo śniegu. Jak dla mnie porażająca ilość (w sumie to dla mnie każda ilość powyżej 1 mm, jest przerażająca). A ja lubię słońce i wiosnę. Zima kojarzy mi się z ciągłym katarem, marznięciem na przystankach i obitym tyłkiem (śliskie ulice + moje życiowe sieroctwo = trudności z siadaniem przez jakiś czas). Im większa ilość śniegu za oknem, tym głębiej mam ochotę się wbić pod kołdrę i nigdy spod niej nie wychodzić. 

(Tutaj miały być piękne zdjęcia naszej zimy, ale jestem za bardzo leniwa, że wygrzebywać spod sterty kocyków i iść na spacer żeby porobić jakieś focie).

Nawet zdjęć porobić nie ma jak, bo codziennie chodzę odziana w Baleron (czyli moją super - hiper - mega ciepła kurteczkę, która wygląda jak reklamówka termoizolacyjna), moje ukochane Emu (nie obchodzi mnie, ze to to jest brzydkie i niekobiece - oczywiście, ze jest - ale za to jakie cieplutkie i milutkie!) i zaszalikowana tak, ze widać mi tylko jedno oko (może to jest powód obitego tyłka? ). I nijak nie pasuje to do poważnego bloga, który zamierzam prowadzić.
Pewnie tylko Ci starsi i mądrzejsi od mnie, którzy mówili mi "tylko ubierz się ciepło dziecko!", byliby ze mnie dumni, widząc jak śmigam po ulicach opatulona od czubka głowy po same stopy, przypominając krzyżówkę yeti z polarnikiem.


Nie mogę Was przecież zostawić, bez żadnych zdjęć, w końcu to już mój drugi post! 
Ostatnio jakoś w końcu poczułam o co chodzi z tym, że wszyscy robią sobie selfie ( żartuję, dalej tego nie czuję, jak widzę aparat to uciekam z krzykiem), ale pomyślałam sobie, że jak wszyscy robią, to czemu i ja nie mogę spróbować? Więc zrobiłam - standardowe selfie (telefon na pierwszym planie jest, łazienka jest, ja też jestem) - i z nim właśnie go Was zostawiam, chyba nie wyszło najgorzej? :P


niedziela, 4 stycznia 2015

Ciężkie początki


Gdy zastanawiałam się nad celami na rok 2015, wpadła mi do głowy szalona myśl "A może założyłbym bloga?". 
W odpowiedzi na to natychmiast pojawiło się milion myśli:
- Nieeee no, kompletnie oszalałaś...
- Kto ma na to czas?
- Po co Ci to?!
- Nikt nie lubi blogerek. 
- I niby o czym Ty będziesz pisać?
- (I moje ulubione) Co pomyślą znajomi jak to zobaczą?

Zaraz potem pojawiły się myśli w kontrataku: ale przecież ja lubię pisać i lubię dzielić się swoimi spostrzeżeniami z innymi... Gdzie będę mogła pisać swoje wywody jak nie na blogu? Bijąc się z myślami, nawet nie wiedząc kiedy, zaczęłam odkurzać swojego starego bloga, którego prowadziłam za młodu (czyli jakieś 3 lata temu :P ). Niestety blog wtedy długo nie wytrzymał, ponieważ cały czas cierpiałam na schorzenie "no i co ja mam tutaj napisać?". (Jakby ktoś się jeszcze nad tym zastanawiał, to jest dokładnie ten blog, na który właśnie trafiliście).
Teraz mądrzejsza o 3 lata doświadczenia (czyli wcale nie o wiele mądrzejsza), stwierdzam, że to już najwyższy czas na reaktywację. 

Wiec właśnie dlatego (na próbę?) tutaj jestem i zobaczymy, czy zostanę tu na chwile czy na dłużej. Mam nadzieje, ze mi się to spodoba i uda mi się prowadzić tego bloga. W końcu to mój cel na rok 2015 i głupio go porzucać na samym początku...