wtorek, 6 stycznia 2015

Zimo, ahh to Ty...


Zachęcona zwiększeniem ruchu sieciowego na moim blogu (jakiego ruchu? 9/10 wejść to moje wejścia - próbuje okłamać sama siebie :P ) zabrałam się za smarowanie kolejnej notki, ale... Nie za bardzo mi to wychodziło.
A myślałam, ze pisanie na blogu jest łatwe, miłe i przyjemne. Póki co okazuje się, ze to raczej dramat, pot i łzy. No cóż, liczę, ze z czasem rozwinę skrzydła i pisanie będzie mi przychodziło z większa łatwością.

Spadł śnieg. Dużo śniegu. Jak dla mnie porażająca ilość (w sumie to dla mnie każda ilość powyżej 1 mm, jest przerażająca). A ja lubię słońce i wiosnę. Zima kojarzy mi się z ciągłym katarem, marznięciem na przystankach i obitym tyłkiem (śliskie ulice + moje życiowe sieroctwo = trudności z siadaniem przez jakiś czas). Im większa ilość śniegu za oknem, tym głębiej mam ochotę się wbić pod kołdrę i nigdy spod niej nie wychodzić. 

(Tutaj miały być piękne zdjęcia naszej zimy, ale jestem za bardzo leniwa, że wygrzebywać spod sterty kocyków i iść na spacer żeby porobić jakieś focie).

Nawet zdjęć porobić nie ma jak, bo codziennie chodzę odziana w Baleron (czyli moją super - hiper - mega ciepła kurteczkę, która wygląda jak reklamówka termoizolacyjna), moje ukochane Emu (nie obchodzi mnie, ze to to jest brzydkie i niekobiece - oczywiście, ze jest - ale za to jakie cieplutkie i milutkie!) i zaszalikowana tak, ze widać mi tylko jedno oko (może to jest powód obitego tyłka? ). I nijak nie pasuje to do poważnego bloga, który zamierzam prowadzić.
Pewnie tylko Ci starsi i mądrzejsi od mnie, którzy mówili mi "tylko ubierz się ciepło dziecko!", byliby ze mnie dumni, widząc jak śmigam po ulicach opatulona od czubka głowy po same stopy, przypominając krzyżówkę yeti z polarnikiem.


Nie mogę Was przecież zostawić, bez żadnych zdjęć, w końcu to już mój drugi post! 
Ostatnio jakoś w końcu poczułam o co chodzi z tym, że wszyscy robią sobie selfie ( żartuję, dalej tego nie czuję, jak widzę aparat to uciekam z krzykiem), ale pomyślałam sobie, że jak wszyscy robią, to czemu i ja nie mogę spróbować? Więc zrobiłam - standardowe selfie (telefon na pierwszym planie jest, łazienka jest, ja też jestem) - i z nim właśnie go Was zostawiam, chyba nie wyszło najgorzej? :P


10 komentarzy:

  1. Ja również nie cierpię zimy, i tak jak piszesz najchętniej bym nie wychodziła z domu... ale cóż, trzeba jakoś przeczekać te najgorsze miesiące w roku eh...
    Powodzenia :) Dołączam do grona obserwujących :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zima to niezbyt łaskawy czas dla blogerek, zwłaszcza modowych, ale nie martw się, jeszcze cztery miesiące i odżyjesz Ty i Twój blog. Nie zniechęcaj się, z każdym postem będzie lepiej :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak ja dobrze znam to uczucie, gdy chce coś napisać, ale nawet, gdy się bardzo staram nie udaje mi się sklecić kilku zdań, okropne.
    U mnie śniegu spadło tylko troszeczkę za to znowu przymroziło ;d

    Gratuluję tak dużej liczby wyświetleń i obserwatorów w tak krótkim czasie. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. dla mnie też każda ilość sniegu jest masakryczna, bo uwielbiam ciepło, lato, wiosnę i słonce :):)

    OdpowiedzUsuń
  5. Z czasem na pewno będzie Ci się łatwiej pisało, wiem to po sobie. U mnie dopiero dzisiaj zaczął śnieg padać :)
    matrelsy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. ja już mam dość śniegu a najbardziej tych śliskich chodników :)

    OdpowiedzUsuń
  7. A ja uwielbiam zimę i śnieg ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. you look gorgeous, like this look :)
    lets follow eachother! just let me know and I will follow back :)

    - www.angelaah91.blogspot.nl

    OdpowiedzUsuń
  9. kochana masz świetny blog ! ♥
    jestem u Ciebie chyba po raz pierwszy prawda? Ale na pewno nie ostatni ! ;*
    zapraszam do mnie ;)

    OdpowiedzUsuń