czwartek, 14 maja 2015

Over the hills and far away

Cześć! 
Wybaczcie moją nieobecność, ale rozpoczyna się właśnie u mnie okres nieprzespanych nocy, ciągłego narzekania, hektolitrów wypitej kawy no i oczywiście "cholera, jutro egzamin, a ja nic nie umiem". Tak, tak Moi Drodzy. Kosmaty potworek, nazywany Sesją. Chyba u każdego studenta to słowo powoduje szybsze bicie serca albo chociaż chwilę zadumy i próby przypomnienia sobie jak to się stało, że semestr tak szybko przeleciał. Jakby poniosły Was juwenalia to przypominam - sesja is coming. 
Ja swoje juwenalia spędziłam jak co roku - nad książkami, ucząc się kolejnych, zapewne nie do końca przydatnych rzeczy (w ramach ciekawostek studenckich: wiecie, że "najciekawszą" rzeczą, jaką czytałam na zajęcia była ustawa o cmentarzach i chowaniu zmarłych?...)



wtorek, 5 maja 2015

Shake it out

Cześć!
Ostatnią sesję sponsoruję wiatr i trochę słońca, które akurat wychodziło za chmur w najmniej oczekiwanym momencie i prześwietlało zdjęcia. Stąd część zdjęć ma ładne słoneczko, część brzydkie, a część nie ma w ogóle słoneczka.
Wiecie co? Po raz pierwszy robiłam zdjęcia w zupełnie publicznym miejscu! No wiecie, nie chowałam się po kątach, parkach, parkingach czy za ścianą, tylko z dumą wyszłam na plac pełen ludzi (... no prawie) i pięknie pozowałam (... pięknie, ja drzewo). I wiecie co? Wcale nie wzbudziłam sensacji. Ludzie nie zwracali mnie większej uwagi, proszę, jak społeczeństwo poszło do przodu! :p
Z tego miejsca, chciałabym serdecznie podziękować Muzeum Narodowemu, że tak dzielnie posłużyło nam za tło do zdjęć, długo szukaliśmy takiego zacnego tła ("nie chce mi się nigdzie iść, może tutaj zrobimy zdjęcia?"), po ciężkich próbach - misja zakończyła się sukcesem. Zdjęcia zostały wykonane.


sobota, 2 maja 2015

Hold back the river

Cześć Wam!
No i mamy ten piękny, zimny i deszczowy weekend majowy. Nie żeby mi to robiło jakąś różnice i tak siedzę w domu cały czas i się uczę, bo moja Alma Mater sobie przedterminy w maju wymyśla. 
W sumie dla mnie to nawet lepiej, że pada... Siedzieć na książkami. jak za oknem świeci słoneczko, a wszyscy na fejsa wrzucają zdjęcia z "majowego chillu", nie jest zbyt przyjemne i nie nastraja pozytywnie do życia. 
Doszłam do wniosku, że założenie bloga to był dobry pomysł. Internet jakoś zawsze kojarzył mi się z niekończącym hejtem, a tutaj okazuje się, że w sieci są normalni ludzie, którzy pomogą, doradzą, a nawet jakimś ciepłym słowem obdarzą - jestem bardzo mile zaskoczona ;P 
Nie wspomnę nawet jak poszerzyły mi się horyzonty ubraniowe! Zaczęłam nosić spódnicę i ubierać się bardziej kolorowo. Teraz "nie-mam-się-w-co-obrać" outfit to kolorowy t-shirt i jeansy, a nie total black look, jak jeszcze całkiem niedawno. Uważam to za dość spore osiągnięcie i serio liczę na to, że blog pomoże mi w jakiś sposób "ustatkować" mój styl.