piątek, 6 marca 2015

Paradise City

Cześć.
Znów nadaje do Was po krótkiej przerwie. Co to był za tydzień. Wyjątkowo upierdliwy, ale jakoś udało mi się go przeżyć. Cudownie. Kolejny będzie jeszcze gorszy :P
Doba mogłaby mieć np. 36h, wtedy myślę, że spokojnie wyrabiałabym się ze wszystkimi rzeczami, które mam do roboty, bo ostatnio 24 to dla mnie zdecydowanie za mało. Przykład: wczorajsze wieczorne ćwiczenia zaczęłam o 0:30. Kto normalny ćwiczy po północy? No normalny nikt, tylko ja. 
O zdjęciach mogę tylko pomarzyć, dlatego z góry przepraszam, za dzisiejsze słabo światło, ale robiliśmy je około 18, w miejscu, gdzie w przybliżeniu było 7 milionów osób. Swoją drogą zauważyłam, że stanowiliśmy dość ciekawą atrakcję. Niektórzy nawet przystawiali żeby się przyjrzeć. Ja nie rozumiem, nie widzieli nigdy jak ktoś robi zdjęcia, czy co? ;P


 


Wiecie? Ostatnio wpadłam na iście szatański pomysł. Pomysł, który totalnie pogrzebie moją kobiecość. Zrodził się w mojej głowie po tym, jak podczas jednego z zimnych wieczorów, kiedy naszła mnie ogromna ochota na ciastka, a oczywiście "w tym domu nie ma nic słodkiego" wybrałam się do sklepu. A, że było zimno, mój Luby pożyczył mi swój sweter... Był on o przynajmniej 4 rozmiary za duży (sweter, nie mój Luby), ale mi żaden oversize nie jest straszny. Był miękki i cieplutki i kosztował całe 20 zł. Już się pewnie domyślacie - od dzisiaj nie zawaham się kupić męski sweter i przywdziać go. Tak jestem to w stanie zrobić, bez żadnego problemu. W końcu chodzę do osiedlowego Lewietana w spodniach w króliki - sami więc widzicie, że ubiorę wszystko.





Dla tych co byli zdziwieni brakiem mojej parki, na wcześniejszych zdjęciach, już uspokajam. Oczywiście, że wciąż ją mam, ma się bardzo dobrze i dalej się nie rozstajemy. Doceńcie, że ściągnęłam czapkę. 




Jakby ktoś był ciekawy dlaczego ostatnio na każdych zdjęciach mam podpięte włosy, to powód jest banalnie prosty. Po prostu niedawno je podcięłam i to nie był najlepszy dzień mojej fryzjerki... No cóż każdy może mieć gorszy dzień, a to, że akurat padło na mnie, to jakoś mnie nie dziwi. Jeszcze jakiś miesiąc, może dwa i będę się mogła publicznie pokazywać bez wstydu. 




Teraz przyszedł czas na narzekanie: gdzież ta wiosna? Z całym szacunkiem do moich sweterków, które bardzo lubię, chciałabym już je schować na dno szafy. I (dalej nie mogę wyjść z szoku, że to mówię) mam ochotę pobiegać, na świeżym powietrzu, a nie na bieżni. Znając życie to pójdę raz i mi ochota przejdzie ;P


Sweterek: H&M | Sukienka: H&M | Buty: Venezia | Parka: Springfield | Rękawiczki: Solar | Torebka: ?? | Rajtki: Gatta

8 komentarzy:

  1. Niesamowita jesteś ;) Ćwiczenia w nocy? Jestem w stanie to zrozumieć, bo czasami też mi się zdarzało :P Ale to były okresy kiedy byłam baaardzo zdeterminowana. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. i Ty mówisz, że nie nosisz się elegancko - a według mojej spaczonej głowy, to ten zestaw już jest elegancki ;P
    dla mnie w sumie każdy zestaw ze spódnicą/sukienką jakąś, rajstopami nieco bardziej fikuśnymi i biało/granatowo-czarny jest już elegancją ;P

    może dlatego, że tylko takie luźne odmiany elegancji akceptuję ;P

    zastanawiam się właśnie, czy ja nie mam takiego samego swetra z H&M'u - jeśli kupiłaś go ubiegłej jesieni, to tak ;)
    tylko mój jest miodowy ;)
    no, chyba że dobrze zrozumiałam i ten sweter to jest własnie sweter Twojego Lubego ;P
    w każdym razie - splot ma świetny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Sweter i buty chętnie bym przygarnęła :-) Super!

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubię czytać Twoje posty - fajnie piszesz :D No z tymi zdjęciami to byliście ciekawym zjawiskiem widocznie hehe :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Cool, especially tights!

    missharibo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Śliczna parka i rękawiczki:))

    OdpowiedzUsuń