Znów nadaje do Was po krótkiej przerwie. Co to był za tydzień. Wyjątkowo upierdliwy, ale jakoś udało mi się go przeżyć. Cudownie. Kolejny będzie jeszcze gorszy :P
Doba mogłaby mieć np. 36h, wtedy myślę, że spokojnie wyrabiałabym się ze wszystkimi rzeczami, które mam do roboty, bo ostatnio 24 to dla mnie zdecydowanie za mało. Przykład: wczorajsze wieczorne ćwiczenia zaczęłam o 0:30. Kto normalny ćwiczy po północy? No normalny nikt, tylko ja.
O zdjęciach mogę tylko pomarzyć, dlatego z góry przepraszam, za dzisiejsze słabo światło, ale robiliśmy je około 18, w miejscu, gdzie w przybliżeniu było 7 milionów osób. Swoją drogą zauważyłam, że stanowiliśmy dość ciekawą atrakcję. Niektórzy nawet przystawiali żeby się przyjrzeć. Ja nie rozumiem, nie widzieli nigdy jak ktoś robi zdjęcia, czy co? ;P
Wiecie? Ostatnio wpadłam na iście szatański pomysł. Pomysł, który totalnie pogrzebie moją kobiecość. Zrodził się w mojej głowie po tym, jak podczas jednego z zimnych wieczorów, kiedy naszła mnie ogromna ochota na ciastka, a oczywiście "w tym domu nie ma nic słodkiego" wybrałam się do sklepu. A, że było zimno, mój Luby pożyczył mi swój sweter... Był on o przynajmniej 4 rozmiary za duży (sweter, nie mój Luby), ale mi żaden oversize nie jest straszny. Był miękki i cieplutki i kosztował całe 20 zł. Już się pewnie domyślacie - od dzisiaj nie zawaham się kupić męski sweter i przywdziać go. Tak jestem to w stanie zrobić, bez żadnego problemu. W końcu chodzę do osiedlowego Lewietana w spodniach w króliki - sami więc widzicie, że ubiorę wszystko.
Dla tych co byli zdziwieni brakiem mojej parki, na wcześniejszych zdjęciach, już uspokajam. Oczywiście, że wciąż ją mam, ma się bardzo dobrze i dalej się nie rozstajemy. Doceńcie, że ściągnęłam czapkę.
Jakby ktoś był ciekawy dlaczego ostatnio na każdych zdjęciach mam podpięte włosy, to powód jest banalnie prosty. Po prostu niedawno je podcięłam i to nie był najlepszy dzień mojej fryzjerki... No cóż każdy może mieć gorszy dzień, a to, że akurat padło na mnie, to jakoś mnie nie dziwi. Jeszcze jakiś miesiąc, może dwa i będę się mogła publicznie pokazywać bez wstydu.
Teraz przyszedł czas na narzekanie: gdzież ta wiosna? Z całym szacunkiem do moich sweterków, które bardzo lubię, chciałabym już je schować na dno szafy. I (dalej nie mogę wyjść z szoku, że to mówię) mam ochotę pobiegać, na świeżym powietrzu, a nie na bieżni. Znając życie to pójdę raz i mi ochota przejdzie ;P
Sweterek: H&M | Sukienka: H&M | Buty: Venezia | Parka: Springfield | Rękawiczki: Solar | Torebka: ?? | Rajtki: Gatta
Bardzo ładny zestaw :)
OdpowiedzUsuńNiesamowita jesteś ;) Ćwiczenia w nocy? Jestem w stanie to zrozumieć, bo czasami też mi się zdarzało :P Ale to były okresy kiedy byłam baaardzo zdeterminowana. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńi Ty mówisz, że nie nosisz się elegancko - a według mojej spaczonej głowy, to ten zestaw już jest elegancki ;P
OdpowiedzUsuńdla mnie w sumie każdy zestaw ze spódnicą/sukienką jakąś, rajstopami nieco bardziej fikuśnymi i biało/granatowo-czarny jest już elegancją ;P
może dlatego, że tylko takie luźne odmiany elegancji akceptuję ;P
zastanawiam się właśnie, czy ja nie mam takiego samego swetra z H&M'u - jeśli kupiłaś go ubiegłej jesieni, to tak ;)
tylko mój jest miodowy ;)
no, chyba że dobrze zrozumiałam i ten sweter to jest własnie sweter Twojego Lubego ;P
w każdym razie - splot ma świetny!
Sweter i buty chętnie bym przygarnęła :-) Super!
OdpowiedzUsuńLubię czytać Twoje posty - fajnie piszesz :D No z tymi zdjęciami to byliście ciekawym zjawiskiem widocznie hehe :)
OdpowiedzUsuńCool, especially tights!
OdpowiedzUsuńmissharibo.blogspot.com
Śliczna parka i rękawiczki:))
OdpowiedzUsuńcudowne rajstopki!
OdpowiedzUsuń